Wojna na Ukrainie nie kończy się, problemy z surowcami energetycznymi są tak samo aktualne, a na horyzoncie kształtuje się nowy kryzys żywnościowy. W tych okolicznościach wzrost poziomu inflacji nie powinien dziwić. Konsumenci mają jednak ograniczoną wytrzymałość i wydaje się, że niebawem może nadejść załamanie wskaźnika konsumpcji krajowej.
Główny Urząd Statystyczny opublikował właśnie dane inflacji za maj 2022 roku. Inflacja wyniosła 13,9%, rosnąc o 1,5 pp. w porównaniu z wynikiem z kwietnia, kiedy zanotowano inflację na poziomie 12,4%. Wskaźniki te wyrażane są w ujęciu rok do roku. W związku z coraz bardziej niekorzystną sytuacją ekonomiczną na świecie wyższa inflacja nie zaskoczyła ekonomistów.
Według ekonomii behawioralnej każde społeczeństwo w danym czasie ma konkretną granicę zdolności nabywczych. Wynika ona zarówno z czynników twardych (mniej gotówki), jak i miękkich (brak akceptacji nadmiernie wysokich). Wysoka inflacja w pewnym momencie musi skutkować ograniczeniem konsumpcji.
Na początku zjawisko dotyczy produktów luksusowych, które nie są pierwszą potrzebą. Od kilku miesięcy, jeszcze w rezultacie kryzysu pocovidowego, dostrzega się to w sektorze motoryzacyjnym. Sprzedaż nowych samochodów gwałtownie spadła, rynek motoryzacyjny przeżywa ogromny kryzys. Następnym krokiem jest ograniczenie konsumpcji w bardziej codziennych sektorach.
W normalnych warunkach powyższa reakcja rynku działa jako czynnik deflacyjny, powodując zmniejszenie inflacji. Jednak w obecnej, dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości może to być wskaźnikiem niebezpiecznej stagflacji, o której pisaliśmy już na łamach naszego portalu.
Zdjęcie główne: Mike Cho/unsplash.com